Wrak szybowca z widocznym złamanym skrzydłem na podstawie materiałów TVN
Wrak szybowca z widocznym złamanym skrzydłem na podstawie materiałów TVN
Maciaszczyk Maciaszczyk
1404
BLOG

3. Wypadek motoszybowca a spisek smoleński

Maciaszczyk Maciaszczyk Rozmaitości Obserwuj notkę 4

 

W piątek 2012.11.02 około godziny 16 na Bemowie rozbił się motoszybowiec. Dwie osoby zostały ciężko ranne, ale przeżyły. Informacja szybko pojawiła się w internecie. Pojawiły się też komentarze. Podobnie jak przy innych zdarzeniach lotniczych, komentarze nawiązywały do Smoleńska. Pojawiły się pytania w stylu:

1) Dlaczego tutaj wszyscy przeżyli, a w Smoleńsku wszyscy zginęli?

2) Jak to się stało, że taki maleńki samolocik, ważący tyle co nic ściął latarnię, a potężny samolot nie poradził sobie z lichą brzozą?

Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, to odpowiedź na nie wydaje się łatwiejsza. Tu154 w chwili kontaktu z ziemią miał prędkość około 270km/h. W tym przypadku prędkość była prawdopodobnie poniżej 90km/h, a więc trzykrotnie mniej. Generalnie im prędkość jest mniejsza, tym prawdopodobieństwo ujścia z życiem w wypadku większe. Więc akurat w tym przypadku nie ma niczego dziwnego.

W najpopularniejszych serwisach informacyjnych, a więc onet.pl i wp.pl, zamieszczone zostały fotoreportaże. Tak się składa, że w ujęciach tam prezentowanych, widać motoszybowiec wyłącznie z lewej strony. Tym sposobem internauci wyrobili sobie pogląd, że skrzydło w kontakcie z latarnią zostało nieuszkodzone. Tymczasem uszkodzeniu uległo prawe skrzydło, co widać na zamieszczonym poniżej zdjęciu. Podobnej fotografii w tych serwisach zabrakło. 

Uszkodzony motoszybowiec

Tak się składa, że mieszkam w pobliżu miejsca zdarzenia. Ścieżkę podejścia do lądowania na bemowskim lotnisku widzę z okien mieszkania. Samego wypadku nie widziałem, ale przypadkowo byłem w pobliżu niespełna godzinę po zdarzeniu. Wrak motoszybowca oglądałem z drugiej strony ulicy z odległości jakichś 30 metrów. Na miejscu widziałem straż pożarną i policję, a teren był ogrodzony.

Latarnia nie została ścięta, jak to podają serwisy, a złamana. Różnica niby subtelna, a z fizycznego punktu widzenia kolosalna. Poniżej zdjęcie złamanej latarni.

Uszkodzona latarnia

Zdjęcie to, podobnie jak wcześniejsze pochodzą z pierwszego z filmików zamieszczonych pod tym adresem: tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,samolot-spadl-na-bemowie-scial-latarnie,65396.html#!prettyPhoto

A to już moje zdjęcie.

Zdjęcie leżącej latrani

W samym miejscu katastrofy zjawiłem się następnego dnia, gdy było tam już pusto. Obejrzałem z bliska latarnię. Została już odcięta od podstawy przy pomocy odpowiednich narzędzi, prawdopodobnie szlifierki kątowej. Nie jest to bynajmniej masywna żelbetowa konstrukcja, jak sugerują ci, którzy na miejscu nie byli. Latarnia ta to stalowa rura o średnicy kilkunastu centymetrów i grubości ścianki około 4mm. Waży poniżej 200kg. Bez problemu udało mi się unieść ją jedną ręką z grubszego końca, gdy drugi koniec oparty był o ziemię. Solidnych żelbetowych słupów już się w dzisiejszych czasach nie stawia, choć te postawione lata temu, stoją często do dnia dzisiejszego.

Obecnie lekkie metalowe latarnie stawia się między innymi ze względów bezpieczeństwa. Widziałem już wiele wypadków z udziałem samochodów. Samochód, który wpada na drzewo mniejsze od smoleńskiej brzozy, potrafi się doszczętnie rozbić, a na drzewie widać zaledwie ślady w postaci zdartej miejscowo kory. Samochód, wpadający na latarnię, potrafi ją wygiąć lub wręcz przewrócić, a jego uszkodzenia są przy tym zdecydowanie mniejsze.

Niektórzy myślą stereotypami: stal twarda niezniszczalna, a drzewo miękkie. Ale to daleko idące uproszczenie. W wytrzymałości liczy się też grubość materiału. Dochodzi też masa i związana z nią bezwładność. Latarnia, jak już pisałem waży niespełna 200kg, a masa brzozy jest kilkanaście razy większa. Jeszcze o masie motoszybowca. Nie jest też on aż tak lekki, jak niektórzy sugerują. W momencie katastrofy ważył około 700kg. Jego masa własna to ponad 500kg, a przecież w środku siedziało dwóch ludzi ze spadochronami. Masa własna typowego dwumiejscowego szybowca to powyżej 300kg, a motoszybowiec jest cięższy.

Miejsce zdarzenia

Lotnisko na Bemowie to pozostałość dawniejszego lotniska wojskowego. Dawniej były tu dwa betonowe pasy. Dzisiaj jest jeden i to skrócony z pierwotnych 2600 metrów do połowy. Na krańcu pierwotnego pasa stoi budynek kina. Właśnie nad tym budynkiem przebiega droga podejścia na pas betonowy, którego początek jest około 1200 metrów dalej. Oprócz pasa betonowego jest też pas trawiasty. Sądząc po skutkach wypadku, motoszybowcowi zabrakło około 50 metrów wysokości, aby mógł bezpiecznie wylądować na pasie. Pilot zapewne miał tę świadomość, że do lotniska nie doleci i prawdopodobnie chciał lądować w miejscu zaznaczonym na rysunku żółtą kreską. Ta część pasa jest ogrodzona i używana przez szkołę nauki jazdy. Niestety zahaczył końcówką prawego skrzydła o latarnię na wysokości kilku metrów nad ziemią. Uderzenie spowodowało oderwanie kawałka skrzydła i jednoczesne złamanie latarni. Motoszybowiec miał wówczas prędkość bliską minimalnej. Latania częściowo go wyhamowała, zdecydowanie jednostronnie, powodując tym samym obrót w prawo, utratę sterowności, siły nośnej i w efekcie szybki upadek. Maszyna spadła około 20 metrów od latarni wbijając się w niski wał ziemny. Po upadku leżała tyłem do pierwotnego kierunku lotu.

 Odnośnik do strony, gdzie widać moment katastrofy nagrany kamerą przemysłową, ale widać tu niewiele: kontakt24.tvn.pl/temat,awionetka-sciela-latarnie-i-runela-na-ziemie-ranni,65403.html

Jeśli zaś chodzi o spiskowe teorie, to ich powstawanie wiąże się często z niską jakością przekazu dziennikarskiego. Proszę jeszcze zwrócić uwagę na ten filmik na dole podlinkowanej powyżej strony (ostatni matefiał filmowy, nie należy go mylić z ostanim zestawem zdjęć). Padają w nim trzy nazwy ulicy: Górczewska, Świętokrzyska i Powstańców Śląskich. Skąd się to bierze? Chyba stąd, że dziennikarze pracują w pośpiechu. Coś się zdarza, więc trzeba to na gorąco zrelacjonować. Często jeszcze niewiele wiedzą, a już mówią. Stąd nietrudno o przejęzyczenia i inne wpadki, a informacja idzie w świat. Potem zaczyna już żyć własnym życiem…

---------------------------------------------------------

Jeszcze jeden wniosek. Spiskowcy twierdzą, że to niemożliwe, aby jednoczesnej destrukcji mogły ulec zarówno skrzydło jak i drzewo. Tutaj mamy analogiczny przypadek: skrzydło zniszczone, latarnia złamana.

Zobacz galerię zdjęć:

Złamana latarnia na podstawie materiałów TVN
Złamana latarnia na podstawie materiałów TVN Latarnia odcięta od podstawy Miejsce zdarzenia - wujek Gugle
Maciaszczyk
O mnie Maciaszczyk

Sprawa katastrofy smoleńskiej ogromnie mnie poruszyła. Od dłuższego czasu czytuję regularnie blog Fizyka Smoleńska. Sam jestem inżynierem, więc fizyka nie jest mi obca. Tematy lotnicze także nie są mi obce. Latałem trochę na szybowcach. Z doświadczenia jednak wiem, że fizyka nie jest mocną stroną przeciętnego człowieka. Dlatego też chciałbym przybliżyć ten temat bez skomplikowanych obliczeń opierając się na prostych łopatologicznych przykładach. Nie zamierzam prowadzić jałowych dyskusji z ludźmi, którzy nie przedstawiają żadnych logicznych argumentów, tylko atakują mnie personalnie. W takich sytuacjach zastrzegam sobie bana bez ostrzeżenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości